Piątek 13stego? Niekoniecznie pechowy dzień, dla mnie taki nie był. Piątek jak każdy inny, zakupy z mamą. W sumie okazał się nawet szczęśliwy, bo znalazłam sukienkę, której potrzebuję, jest naprawdę śliczna. Nie mam zdjęcia, ale może kiedyś wam ją pokażę. Wieczór spędziłam oglądając po raz kolejny pierwszą część ostatniej części "Zmierzch". (Nie żebym była jakąś fanką tego filmu, bo chyba już mi się znudził.) Mama kupiła owoc, którego nie miałam okazji wcześniej spróbować, pitahaya, smoczy owoc. Jego wygląd jest bardzo oryginalny i zdumiewający, jednak smakiem byłam trochę rozczarowana, myślałam, że mnie bardziej zaskoczy. Nie umiem go nawet opisać.
Przygotowania do Świąt pełną parą. Świąteczne zakupy, wybieranie upominków dla bliskich, zastanawianie się co dać im w tym roku,porządki w domu, pieczenie pierników i ten piękny zapach. Ooo tak Święta coraz bliżej. Czuję już ten nadchodzący klimat. Niedługo kupimy choinkę, jak co roku prawdziwą, a nie sztuczną, nie wyobrażam sobie Świąt bez jej zapachu i bez jemioły, którą mama zawsze przywiesza do żyrandolu. Wszystkie czerwone dodatki w domu i lampki ozdabiające nie tylko nasze piękne drzewko, ale także girlandy powieszone na dworze i moim pokoju. To piękny, magiczny czas.
Co do dzisiejszego dnia minął mi bardzo miło. Od rana wybrałyśmy się z Patrycją właśnie na świąteczne zakupy, a po powrocie piekłam z mamą pierniki i trochę posprzątałam pokój.
Jutro zajmę się pokojem obok, którego mogę sobie "wziąć". Mam kilka pomysłów, zobaczymy co z tego wyjdzie. Szykujcie się, bo coraz bliżej święta!
(Nie mam pojęcia dlaczego zdjęcia są takiej strasznej jakości. Spróbuję coś z tym zrobić)